czwartek, 3 stycznia 2013

O skłóconej z życiem czyli moje wrażenia po przeczytaniu książki

 Do każdej książki o Monroe podchodzę z wielkim entuzjazmem i sięgam po nie w miarę możliwości, ale do tej pory tylko jedna zadowoliła mnie w pełni. Dużo książek o Monroe jest takich coś a'la dorabianie wymyślonej historii z elementami, które miały miejsce. Ta książka jest zdecydowanie godna polecenia dla tych co interesują się psychologią, socjologią i Hollywoodzkim blichtrem od kuchni.
 Jeśli miałabym porównać tę książkę do jakiegoś filmu to zdecydowanie byłoby to Jesteś Bogiem. W tej książce nie ma upiększanych opisów jest smutna i brzydka rzeczywistość jak to MM była przenoszona z jednego domu do drugiego, jak była molestowana jako dziecko, jest też bardziej szczegółowo opisana choroba jej matki i jak później MM bała się, że może również być chora psychicznie i we wczesnych latach życia stroniła od używek. W późniejszych latach mamy przedstawiony wytwórnie filmowe jako jeden wielki burdel czasami miałam wrażenie jakbym czytała o domu publicznym zamiast o fabryce gwiazd. Hollywood w tamtych czasach kipiało seksem można nawet powiedzieć, że powoli odstępowano od konserwatywnego poglądu o kobietach, które miały raczej małą ilość partnerów, ale według książki jeśli MM chciała zostać gwiazdą niestety musiała się sprzedać chociaż bardzo często traktowała seks jako podziękowanie(tutaj głównie chodziło o przyjaciół, fotografów). Podobnie dzieje się z homoseksualizmem, który rozkwita pod wpływem wojny. Nawet sama Marilyn bardzo często myślała o sobie jako lesbijce przez swoją oziębłość.

Po przeanalizowaniu partnerów Marilyn stwierdzam, że pomimo swoich wad to najbardziej pozytywnie zaskoczył mnie Joe Di Maggio. Raczej był to związek spisany na straty bo Marilyn raczej była wbrew powszechnej opinii intelektualistką, a Joe raczej wolał zwykłe rozrywki jak wyjście z kumplami na piwo. Do tego raczej chciał z Marilyn zrobić przykładną gospodynię a ona nigdy taka nie była  od zawsze była nastawiona na karierę i dążyła do perfekcji przez swoją ciągłą niepewność siebie. Dlaczego więc Di Maggio chyba dlatego, że był przy niej nawet po rozwodzie. Pomógł jej gdy była w szpitalu, zajął się całym pogrzebem i starał się zadbać aby ciało Marilyn mogło spocząć w spokoju bez zbędnych dziennikarzy. Mimo wszystko troszczył się o nią w przeciwieństwie do odrobinę egoistycznego Millera, ale cóż artyści tak mają. 

Śmierć MM jest w tej książce bardzo ciekawie rozpisana i dość szczegółowo przeanalizowana tak samo jak większość książki rozpatruje również czynniki psychologiczne co mogło skłonić Marilyn do takich a nie innych decyzji w jej 36 letnim życiu. Oficjalnie ustalono samobójstwo, ale leki które zażyła Marilyn akurat tego wieczoru nie mogłyby zadziałać tak szybko bez lewatywy. Tak, tak wtedy ten zabieg był bardzo popularny wśród gwiazd. Po drugie znaleziono ją całkowicie nagą a Marilyn wbrew popularnym nowinkom, które na dobrą sprawę sama stworzyła aby sprowokować ludzi sypiała na pewno w biustonoszu  aby jej piersi zachowały swój kształt. Po trzecie zniknęły wszystkie dokumenty pozwalające na dokładniejszą analizę śmierci Monroe a podobno rodzina Kennedy, z którymi Monroe miała romans (JFK i Bobby- tak, tak romansowała z obydwoma) mieli odpowiednie znajomości i istnieje prawdopodobieństwo, że mogli stać za tym gdyż Monroe wiedziała za dużo do tego zapisywała swoje rozmowy z JFK gdyż nie miała pamięci do szczegółów. Do tego z tego co wyczytałam Monroe miała wiele planów odnośnie swojej kariery i była coraz bardziej zadowolona z życia. Wychodziła jednym słowem na prostą nawet istniały plotki, że ponownie miała zejść się z Di Maggio.


Jeśli ktoś w ogóle to przeczyta to będę miło zaskoczona, ale czułam, że muszę się podzielić swoimi wrażeniami chociaż to i tak jeszcze nie wszystko bo tych ciekawych kąsków w tej książce jest o wiele, wiele więcej.

12 komentarzy:

  1. Coś dla mnie, chętnie bym przeczytała :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jestem aż tak wielką fanką żeby książkę przeczytać ale za to widziałam ją na półce siostry - chyba wspominałam już, że ona uwielbia MM?

    OdpowiedzUsuń
  3. nie czytałam żadnej książki o MM, czas to nadrobić.

    OdpowiedzUsuń
  4. muszę przeczytać tę książkę;)

    OdpowiedzUsuń
  5. uwielbiam książki ale biobliografie mnie średnio poruszają, nie wiem dlaczego, myslę, że jak się przełamię kiedyś to zacznę od Marilyn lub Audrey ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Audrey jeszcze dobrej nie znalazłam raczej są takie suche jak ja to mówię czyli raczej same fakty urodziła się, zagrała tu i tam, działała tu i tam, zmarła koniec historii brakuje mi psychologicznego podejścia. Jeśli chodzi o Marilyn to oprócz tej polecam jeszcze "Ostatnie seanse"

      Usuń
  6. Ja w całości przeczytałam Twój post i powiem wow. Co do Śmierci zawsze uważałam, że rodzinka Kennedych ją sprzątła - była nie wygodna pewnie dla nich. Co do jej intelektualizmu - szok, zawsze taka głupiutka jest w filmach. Pomimo iz ją kocham i wielbie, uważam, że była słabą aktorką..Jej kreacje postaci, które grała, , były ideantyczne: zawsze slodkie, niewinne i głupiotkie przy tym totalnie seksowne. Była niesamowita, do dziś jak o niej mysle, że to serce mnie ściska, że była taka młoda :( Musze przeczytac tą książkę, potwornie mnie zaciekawiłaś ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A oglądałaś skłóconych z życiem lub Niaggarę ? Tam grała zupełnie inne postaci niż dotychczas. Chciała grać role poważniejsze, ale wytwórnia nie chciała dać jej szansy bo tak jak mówisz widziała w niej głupiutką blondynkę. Wiesz jeśli chodzi o tamten przemysł filmowy to jako aktorka była już prawie emerytką co nie zmienia faktu, że mogła porzucić karierę i skupić się na rodzinie chociaż czy wtedy byłaby spełniona? Moim zdaniem miała jeszcze wiele do zaoferowania światu.

      Usuń
    2. Na razie widziałam Słomiany wdowiec, Skłóceni z życiem i Jak poślubić milionera, każdy film mi się bardzo podobał. Musze zobaczyć w takim razie jeszcze Niaggare :)

      Usuń
  7. Twoją recenzję czytało się jak część fajnej biografii. Bardzo mnie zaciekawiłaś :)

    OdpowiedzUsuń