Obiecuję, że przez dobre pół roku nie pokaże się żadna recenzja peelingu bo teraz mam wrażenie jakbym nic innego nie robiła, ale cóż ten był ostatni. Taki na deser. Takie mam zasady, że jak coś się kończy to idzie pod lupę. Czekał sobie grzecznie w mojej łazience. Gdy miałam się z nim rozprawić ostatecznie było go tak gdzieś w połowie gruboziarnistej formuły, więc jak zaczęłam go systematycznie używać. Poszło całkiem sprawnie i szybko. Na chwilę obecną stoi u mnie tylko jeden peeling i jestem z tego bardzo zadowolona, że wreszcie pozbyłam się w tej kwestii zapasów. Używałam go z doskoku. Sama nie wiem dlaczego nie było to dość regularne używanie tylko tak pomiędzy jednym peelingiem a drugim np. w oczekiwaniu na przesyłkę tego co zamówiłam.
Cena
ok. 16zł
Dostępność
Myślę, że jest to jedna z lepiej dostępnych polskich marek także nie będzie problemu ze znalezieniem jej w Rossmanie, SuperPharm, Hebe, Drogeria Natura.
Pojemność
200ml
Opakowanie
Patrząc na to opakowanie mam wrażenie, że biorę produkt z jakimś czerwonym specyfikiem. Truskawkami, czerwonymi porzeczkami, żurawiną ale nigdy nie wpadłabym na to, że siedzi tam olej z brzoskwini. Tuba jest na szczęście miękka chociaż ja najbardziej wolę słoiki bo wtedy mogę zużyć produkt do ostatniego kryształka bez rozcinania.
Konsystencja
Jeśli chodzi o peelingi Lirene to szkopuł polega na tym, że dla mnie one praktycznie się nie różnią pod względem ścieralności. Drobinki są całkiem duże. Nic mi nie spływa. Nic nie ucieka. Przyczepność do skóry jest bardzo dobra. Pod tym względem nie mogę ani trochę przyczepić.
Zapach
Jest bardzo mocno chemiczny, słodki, trwały jak jakieś perfumy. O ile w poprzednich peelingach (pomarańczowy i zielony) spodziewałam się nut cytrusowych i takie dostałam chociaż nie obyło się bez późniejszego zapachu Ludwiczku to tutaj jestem w kropce bo do niczego nie mogę innego porównać, ale zdecydowanie najbardziej mi ten zapach podszedł.
Działanie
Z opisu wynika, że dostałabym produkt idealny. Umyje? Zgadza się. Wygładzi? W końcu od czegoś są te w miarę ostre drobinki. Odżywi? Klops. Odżywienie kojarzy mi się z peelingami Pat&Rub czyli peeling musiałby zostawić lekko oleistą powłoczkę, ale o tym dalej dlaczego nie zostawia. Jeśli patrzymy na to kółeczko to z pierwszymi trzema punktami się jak najbardziej zgadzam bo to jest wypisz, wymaluj podstawowa funkcja dobrego peelingu. Ostatnie kojarzy mi się z czymś takim: No przecież nie możemy brzmieć banalnie. Zróbmy coś a'la Vichy i dodajmy mrożący krew w żyłach opis, którego nikt nie zrozumie bo zwyczajnie przeciętny Kowalski pomyśli, że skoro zrobili to specjaliści to tak rzeczywiście jest. No chyba, że Kowalski jest takim niedowiarkiem i cynikiem jak ja i machnie ręką na te farmazony bo papier wszystko przyjmie.
Skład
Tutaj nie ma ani cukru, ani soli. To pierwsze co widnieje po wodzie jest tworzywem sztucznym i peelinguje nasze ciało. Później mamy całkiem dobre wyjaśnienie dlaczego peeling nie regeneruje. Bo to trochę nielogiczne aby myć i odżywiać jednocześnie. Jeśli już koniecznie producent chciał mieć taką full opcję to lżejsze detergenty dałabym aby tak nie neutralizowały działania oleju. Zauważyłam, że w przypadku Lirene zwykle jak są jakieś substancje aktywne to one niestety niewiele działają bo są na końcu lub jak w tym przypadku neutralizowane przez detergenty. Także trochę marnie wyszło z tym aby mieć ciasteczko oraz zjeść ciasteczko.
Podsumowując, to nie jest zły peeling bo peelinguje dobrze, zostawia skórę gładką, przygotowaną do dalszych zabiegów i moim zdaniem peelingi (zielony i pomarańczowy) z Lirene wbrew pozorom dla mnie nie różnią się wcale. Jeśli miałabym do któregoś wrócić to raczej byłby to ten bo najbardziej odpowiada mi zapachem. Niestety nie odżywia a tak zapewnia producent chociaż ja jak go kupowałam kierowałam się tym, że po prostu lubię ich peelingi bo wiem, że mnie podrapią a nie tylko lekko musną.
Nigdy go nie widziałam szczerze mówiąc..a szkoda....ja osobiście nie zawsze oczekuje odżywienia ze strony peelingu a dobrego drapania - zawsze:)) jak gdzieś spotkam to wypróbuję na własnej skórze:)
OdpowiedzUsuńdrapanie dostaniesz bez dwóch zdań ;)
UsuńKiedyś go miałam. Oprócz zapachu nic mi w nim nie podeszło
OdpowiedzUsuńTeraz otwieram P&R zobaczymy co będzie się działo pod prysznicem ;>
Usuńładnie wygląda,ale z gruboziarnistych perfecty nikt nie pokona ;> pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńtych perfecty nie próbowałam ;)
Usuńto musisz koniecznie, jeśli lubisz porządne drapacze :D
UsuńDosyć często widzę go na półkach, ale jakoś nigdy jeszcze mnie nie skusił ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto spróbować ;)
Usuńno no początek idealnie wpasował się w moją dzisiejszą notkę ^^ tylko Celebritis się nie stań :)
OdpowiedzUsuńno ja tego peelingu nie widzialam a sklepie jeszcze, albo tak słabo patrzyłam.
a co do peelingów to ja chyba wole je w tubach, mimo tego ze trzeba rozcinać - bo kilka razy zdarzylo mi się że ze słoika wszytsko mi wypadło jak niefortunnie upadł mi pod prysznicem :)
Czekam na flesze i czerwony dywan :> Normalnie nie zdecydowałabym się na napisanie takiej recenzji, ale testowałam również inne peelingi Lirene i różnicy nie widzę w działaniu oprócz tego, że innych substancji zapachowych i barwników używają.
UsuńTy ostatnio tylko paczysz w Internecie aż jestem zaskoczona, że jak Ania umieściła -30% to nie widzę jeszcze zakupów ;D Chociaż powiem ci, że ja coraz bardziej przestawiam się na takie internetowe zakupy, ale w DOZie zamówiłam sobie ziołowe herbatki bo moja bratkowa już mi się kończy :P
UWM przykręcił kurek motywacyjnym to i ja przykręciłam kurek z zakupami :D jak wypłaca mi moje zaległe 3 stypendia poszaleje :D
UsuńJa miałam peeling z serii antycelulitowej i bardzo podobał mi się jego zapach i działanie ścierające.
OdpowiedzUsuńwedług mnie one nie różnią się niczym oprócz zapachu i barwników, które zostały użyte akurat w tej wersji.
Usuńrównież miałam ten antycelulitowy i byłam zadowolona ;-)
OdpowiedzUsuńz tego też powinnaś być zadowolona gdyż różnicy w działaniu nie ma ;)
UsuńJa jeszcze żadnego peelingu z Lirene nie miałam, ale kusi mnie ten pomarańczowy.
OdpowiedzUsuńodpowiem tak jak wyżej. Powąchaj wybierz najbardziej odpowiednią wersję zapachową dla siebie.
UsuńA dla mnie między nim, a pomarańczowym peelingiem jest spora różnica. Osobiście uwielbiam ten pomarańczowy, to mój ulubiony peeling jak do tej pory :) O obu pisałam już u siebie, ale tak w skrócie ja nie polubiłam się z czerwonym ze względu na to, że dla mnie miał być zbyt lejącą się konsystencję, a zapach był nie w moim guście. Do działania się, jak i pozostawienia lekko nawilżonej, w sensie na ile peeling może to wg mnie zrobić, mojej suchej skóry, nie mogę mieć zastrzeżeń. Antycellulitowy wolę ze względu na bardziej zwartą konsystencję, jeszcze konkretniejsze drobinki, świetne działanie i neutralny dla mnie zapach. Ja za to nie lubię peelingów w słoiczkach, bo zawsze sobie nanoszę do środka wodę przy użyciu :/
OdpowiedzUsuńdlatego zwykle u mnie jeśli mam peeling w słoiku to robię sobie małe SPA aby nic mi tam nie nawlatywało i staram się możliwie to ograniczyć.
UsuńStosuje teraz balsam do ciała :) i jestem z niego bardzo zadowolona :) chętnie wypróbuje peeling :P
OdpowiedzUsuńbalsamu nie miałam.
UsuńJeszcze nie miałam peelingu Lirene, w tej chwili używam truskawkowego żelu peelingującego z Reeptur Babci Agafii i jak na żel to jest niezły naprawdę zdzierak.
OdpowiedzUsuńno właśnie dla mnie jak widzę żel peelingujący to już trochę dla mnie przerost formy nad treścią bo lubię konkretne zdzieraki a ten będzie bardziej dla osób lubiących delikatniejsze peelingi lub robienie ich częściej.
UsuńUwielbiam peelingi w ogóle a te z Lirene bardzo mi odpowiadają :)
OdpowiedzUsuńprzyzwoite są.
Usuńużywałam tylko pomarańczowe i chwale go sobie:) lubie mocne ścieruchy:)
OdpowiedzUsuńJa też :>
Usuńpodoba mi się kolor tego peelingu, w sumie bardzo często kolory mnie przyciągają albo odpychają;)
OdpowiedzUsuńczasami design robi pierwsze wrażenie czy siegniemy po dany produkt a zwłaszcza jeśli są to spontaniczne zakupy.
Usuńja od peelingu również oczekuję głownie drapania :DD ale ja sięgam po kawę, cukier, to się u mnie najlepiej sprawdza :))
OdpowiedzUsuńa oleju coś dodajesz? bo ja lubię taką full opcję na chwilę obecną.
UsuńZ Lirene polubiłam wersję antycellulitową. Lubiłam jego zapach i działanie :)
OdpowiedzUsuńmiałam ;) Również polubiłam.
Usuńteż tak uważam- wersje różnią się zapachem i kolorem opakowania :P osobiście najbardziej lubię zielony (slim cooś tam)
OdpowiedzUsuńmiałam go i również był przyzwoity ;)
UsuńStawiam na ścieralność i odżywienie więc nie wiem czy wypróbuję ;).
OdpowiedzUsuńwidzę, że również wymagająca jesteś.
Usuńja wolę cukrowe peelingi, zwłaszcza te do ciała.. moje ukochane to P&R i Phenome i na razie przy nich zostanę :)
OdpowiedzUsuńPhenome spróbuję ale potrzebuję jakiejś dobrej promocji :P
UsuńLubiłam ten pomarańczowy, dość często u mnie gościł no ale teraz z racji dostępu daaawno go nie miałam. Tak sobie myślę, że może odświeżę znajomość? :)
OdpowiedzUsuńW akcie burżujstwa sięgnę po Collistara, który już niebawem wpadnie w moje ręce :) Mam nadzieję, że się nie zawiodę.
Ja w akcie burżujstwa sięgnęłam po P&R ale ten z serii stymulującej ;P Powiem ci, że jest zdecydowanie różnica między tymi podstawowymi a tym ;P Wychodzę zaczerwieniona czyli jest dobrze a do tego nie jest aż tak oleisty jak ta podstawowa wersja.
UsuńGeneralnie jak ktoś lubi Lirene, ja nie przepadam specjalnie, to polecam konkurs z możliwością wygrania zestawów kosmetyków tej marki http://okazjoland.pl/konkursy/wygraj-zestaw-kosmetykow-lirene-youngy-20/
OdpowiedzUsuńCo do tego peelingu to nie ma rewelacji.